Dziś o trzech powieściach obyczajowych, które przeczytałam w ramach Stosikowego wyzwania u Anny.

Stosikowa – maj 2018.
Hmm, to taka książka trochę o dojrzewaniu w okresie przemian w Europie na początku lat 90-tych. I trochę stanowiąca swoiste rozliczenie z młodością, zuchwałą i butną, cierpiącą na chorobę zwaną „pewnością” – stosowny fragment jest naprawdę niezły:

Całość nie do końca mi się jednak podobała, ale ciekawie było powspominać swoją młodość i czasy licealne, bo przypadły mniej więcej na ten sam czas, co u autora. Chociaż realia komunistycznego kraju były inne, wiele rzeczy jednak było bardzo podobne.

Stosikowa – luty 2021.
Mieszane uczucia. Może, gdybym przeczytała w liceum, porwałaby mnie ta książka ‚formacyjna’ w rejestry wysokie i pełne uniesień. Teraz chyba jestem już za mocno na ziemi, żeby mnie to wzruszało …
Do tego mocno „przeintelektualizowana” – tyle nawiązań do sztuki (w tym literatury) wysokiej, łącznie z cytowaniem całych fragmentów poezji – można się nabawić kompleksów, a przecież główny bohater to licealista – chociaż? Chyba nigdy nie było się w mniemaniu swoim tak mądrzejszym od innych jak właśnie w tym wieku , co potwierdza tezę z książki wyżej 😉

Stosikowa – styczeń 2022.
Rany, co za nuda! 600 stron rozkładania na czynniki pierwsze i bardziej pierwszejsze rozpadu więzi rodzinnych, chociaż w zasadzie nigdy ich w opisywanej rodzinie nie było. Dorośli ludzie obwiniający wszystkich i wszystko dookoła za swoje ogólne rozmemłanie i złe decyzje. Kilka całkiem błyskotliwych spostrzeżeń czy obserwacji nie równoważy tego, że żadnego bohatera nie darzy się nawet odrobiną sympatii, ani żadnej innej emocji (poza nudą ). Nie rzuciłam w kąt, bo liczyłam na ciekawe zakończenie, ale tu też rozczarowanie.
Cieszę się, że zmierzyłam się z tymi książkami mimo wszystko 🙂