Zapraszam na podsumowanie w kilku punktach 🙂
1. 2018 – osobiście i blogowo – wydarzenia
Jak poprzedni, tak i ten rok nie był lepszy ani gorszy od poprzednich. Znowu sporo mojej uwagi zaprzątała przede wszystkim … szkoła. Jak czytelnicy bloga wiedzą, MC jest pierwszym rocznikiem, który wrócił do 7 klasy, a co za tym idzie, teraz chodzi do 8 i przed nim pierwszy duży i ważny egzamin, w przygotowaniach do którego staram się mu pomóc najlepiej, jak potrafię (ale bez przesady oczywiście 😉 )
W 2017 roku zapisaliśmy się we dwójkę z MC do naszej lokalnej biblioteki. I to był strzał w dziesiątkę – po ponad roku mogę powiedzieć śmiało, że to była bardzo dobra decyzja :). A nasza biblioteka się rozwija, często dokupuje nowe pozycje, zarówno książkowe, jak i filmy, i seriale (niektóre zresztą dzięki naszym podpowiedziom, co jest bardzo miłe).
Spędziliśmy fajne wakacje w naszej ukochanej Chorwacji, na szczęście bez stresów "motoryzacyjnych" 🙂
Tym razem Targi Książki odpuściliśmy, za to byliśmy na dwóch fantastycznych koncertach – zespołu IRA (na naszym lokalnym ‚podwórku’) oraz na koncercie G3 – to specjalny projekt koncertowy gitarzysty Joe Satrianiego, który zaprasza w trasę dwóch innych gitarzystów. W ubiegłoroczną trasę z nim wyruszyli Uli Jon Roth – dawny gitarzysta Scorpionsów oraz nasz rodzinnie najulubieńszy ever – John Petrucci z Dream Theater – nie muszę chyba dodawać, że koncert był absolutnie fenomenalny? 🙂 Pierwszy taki duży koncert MC! Zresztą dodam, że większość roku ‚kulturalnego’ kręciła się wokół muzyki 🙂 Koncerty, płyty, odkrycia muzyczne (czy wiecie, że zaczęłam lubić i doceniać heavy metal?!)
2. 2018 – filmowo, serialowo
a. seriale
Obejrzałam 34 sezony, o 4 więcej niż rok wcześniej. Zmieniły się też trochę proporcje "krajowe" – najwięcej 12 było polskich seriali, 9 angielskich, 6 amerykańskich, 3 francuskie seriale kryminalne, 2 czeskie oraz po 1 niemieckim i hiszpańskim 🙂 Przeważnie były to seriale kryminalne, jeden wojenny, kilka kostiumowych, kilka sci-fi, a także seriale komediowe oraz historyczne. Oglądane i w tv, i z dvd, i z internetowych zasobów vod. Najlepszy? Zdecydowanie jeden!
"Endeavour" – jeśli jeszcze nie oglądaliście, zobaczcie koniecznie! To serial kryminalny, z akcją osadzoną w latach 50-tych/60-tych w okolicach Oxfordu. Młody policjant, Endeavour Morse, wstępuje do policji, która nie cieszy się zbytnią estymą, i dzięki swoim zdolnościom logicznego myślenia, dobrej pamięci oraz umiejętności łączenia faktów, rozwiązuje wiele spraw kryminalnych. Każdy odcinek trwa tyle, co film (sezony są krótkie – 4-odcinkowe poza ostatnim, który ma 6 odcinków) i poświęcony jest jednej sprawie, choć czasem jeden z wątków przesuwa się i na kolejne odcinki. Przy okazji mamy pokazane tło społeczno-obyczajowe, w którym echa wojny są wciąż obecne. Rewelacyjny serial, niektóre odcinki to absolutne majstersztyki (jak ten o seryjnym zabójcy, który zabija według klucza "operowego"). Do tego dodam świetnych aktorów, wspaniałą muzykę (Endeavour jest miłośnikiem klasyki oraz jazzu) – czego chcieć więcej?
Dodatkowo chciałabym jeszcze wyróżnić i wspomnieć "Koronę królów". Serial, który na początku zalała fala hejtu, moim zdaniem, niezasłużonego. A on się ładnie rozkręcił i zrobił bardzo wciągający. Plusy ode mnie za mało "opatrzonych" aktorów – fajnie się ogląda coś, w czym nie występują "ciągle te same" twarze; za przybliżenie historii, dzięki czemu teraz wiem więcej, łatwiej mi ‚złapać’ wszystkie koligacje rodzinne i nie tylko; za fajnie napisane postaci, które się lubi lub nie, ale angażuje w ich losy.
Ach, i jeszcze polski serial "Belfer", zwłaszcza pierwszy sezon – rewelacja, amerykański "Syn" na podstawie powieści Phillipa Meyera ze znakomitą kreacją Pierce’a Brosnana oraz czeski kryminał "W labiryncie" – chociaż odrobinę rozczarowujący w końcówce, to jednak i tak bardzo dobry, trzymający cały czas w napięciu.
b. filmowo
Filmów obejrzałam też więcej niż w poprzednim roku – 167, z czego 21 w kinie. Symbolem tego roku będzie dla mnie dwa razy obejrzana wspólnie z MC trylogia "Ojca chrzestnego" – sama oglądałam to po bardzo długiej przerwie, wreszcie w całości, trzecią część zresztą pierwszy raz. Takiego naj, naj, najlepszego filmu to chyba nie umiem wybrać, bo wiele było naprawdę świetnych i wybitnych. Ale kilka wymienię – polski "Atak paniki" – świetnie poskładane historie; z tych poruszających, choć niekoniecznie na pierwszy rzut oka "Mów mi Vincent", "Projektantka", "Manchester by the Sea", "Interstellar"; ciekawy "Szpieg" na podstawie powieści Johna Le Carre; znakomite kino katastroficzne "Niemożliwe", a także filmy, które bawią się konwencją i kinem – "Baby Driver" za montaż i montaż dźwięku oraz "Spider-Man Uniwersum" za miłość do animacji na wielu poziomach 🙂
3. 2018 – książkowo
Poprzedni, 2017, był najsłabszym, od kiedy prowadzę bloga. W 2018 było lepiej, choć niedużo, bo przeczytałam 40 książek (o 5 więcej). Do tego wkrótce po początku roku zauważyłam, że nie mam ochoty czytać nowości ani jakichś bardziej poważnych książek – mój umysł zapragnął powrotu do dobrze znanych powieści (Saga o Ludziach Lodu) lub światów (Jeżycjada), ewentualnie utworów dla młodzieży. Było parę wyjątków, ale w sumie poddałam się temu – widocznie coś odreagowywałam, uciekając w bezpieczne schematy. To się chyba powoli kończy, bo nabieram zapału na zmierzenie się z nowym i przekraczaniem swoich uprzedzeń 😉
Wśród tych 40 , 12 to książki dla dzieci oraz młodzieży, oprócz tego lektury – dramaty – czytane wspólnie na głos! – muszę przyznać, że Balladyna w moim wykonaniu była wybitna ;).
Ponownie zdecydowaną większość przeczytanych przeze mnie napisały kobiety – 28. Jeśli chodzi o ‚własność’, to 7 było własnych, 4 recenzyjne, cała reszta z biblioteki! Przeczytałam tylko 2 ebooki – a na czytniku czeka całe mnóstwo świetnych lektur! Ostatnia statystyka przedstawia się mało zróżnicowanie: 13 książek polskich, 12 norweskich, 8 amerykańskich, 3 angielskie, 3 francuskie i 1 czeską.
Słowem podsumowania – udany bardzo powrót do Jeżycjady (zostały mi już tylko dwie …), kontynuacja powrotu do Sagi o Ludziach Lodu, kontynuacja poznawania Roalda Dahla (dwie przeczytane, w czytaniu już następna) i trochę innych, czasem zupełnie przypadkowo wybranych 😉
Najlepsze książki, bez miejsc tym razem, to – "Pan Tadeusz" – ach, jakie to było przyjemne wrócić do tej lektury i przeżyć ją ponownie z wielkim zachwytem nad miłością ojczyzny, nad tym, jak opisywane są polskie krajobrazy, nad tym, jak to jest cały czas aktualne, a w naszej mentalności niewiele się zmienia; "Raki pustelniki" – drugi tom Sagi rodu Neshov autorstwa Anne B. Ragde (pierwszy był moją książką roku 2017) – rany, jakie to jest dobre!; "Anioły i demony" Dana Browna – dopiero teraz rozpoczęłam swoją przygodę czytelniczą z Robertem Langdonem (filmy znam), ta najbardziej mi się podobała, zwłaszcza gdy w połowie mniej więcej okazało się, że różni się od filmu 😉
Ale książka roku też jest 🙂 Wybrałam ją za trzy różne plany czasowe, z których żaden się nie wybijał na pierwszy plan (jak to często bywa w takich powieściach); za trzech fajnych męskich bohaterów – każdy na swój sposób ‚męskości’; za bardzo zachęcające opisy Bułgarii – miejsc i jedzenia! (mam w planach wakacje któreś 😉 ); za ciekawą i nieznaną historię bogomiłów i za silne kobiece bohaterki 🙂
A ta jedna książka roku 2018 to – "Kości proroka"