Czuwając nad nią – Jean-Baptiste Andrea

Nagroda Goncourtów 2023 – moje nowe wyzwanie całoroczne w pewnej grupie Facebookowej to książki nagradzane. Co miesiąc inna nagroda. W styczniu była to właśnie nagroda Goncourtów i wybrałam do przeczytania powieść, która po blogach i bookstagramie przemknęła prawie niezauważenie, ale czytało ją kilka osób, które znam.

Wspaniała, pełen zachwyt. Monumentalna, jeśli chodzi o zakres czasowy i rozmach wielkiej historii w tle, a jednocześnie tak bardzo skupiona na jednostce i z taką czułością opowiadająca życie pewnego nietuzinkowego bohatera – rzeźbiarza…

To historia życia rzeźbiarskiego mistrza, który od urodzenia musiał zmagać się ze swoją fizycznością, chociaż miłość matki, a później twarde podejście wuja, spowodowały, że ograniczeń nie było w jego głowie.

Ironiczna chwilami, dzięki czemu nie popada w ckliwość i pozwala „płynąć” z bohaterami ponad okrucieństwem i niesprawiedliwością losu. A tych nie brakuje w czasach rodzącego się faszyzmu we Włoszech, wojen, czy prób ustanowienia nowego państwa.

W tle mamy jeszcze kościół, ten bliski, jak miejscowy proboszcz, ale i ten daleki, „wielki”, kardynalski, papieski … I cichy klasztor, w którym ukrywa się rzeźbiarz i w którym ukryto … rzeźbę. Dlaczego?

Piękna opowieść o miłości, ale to nie jest romans… Zaradny, odważny chłopak na swojej drodze spotyka dziewczynę pełną zapału, wiedzy, tyle że czasy (lata 20 i 30-te XX wieku) i miejsce (Włochy), w których żyją, nie sprzyjają takim kobietom … Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za odwagę przekonań?

Pieta na zdjęciu nieprzypadkowo, jest jednym z głównych motywów tej powieści, ale zupełnie nie tak, jak można by się domyślać …

Zakończenie powalające …

Dla mnie możliwe, że książkę roku przeczytałam już w styczniu … Polecam bardzo!

Smugi – Małgorzata Starosta

To świeża bardzo i dość już chyba głośna powieść, i choć nie rzucam się na nowości, to tu dałam się skusić.

Zainspirowana prawdziwą historią okrutnej zbrodni na Podlasiu, a także pewnym prawnym absurdem, który nie pozwolił nawet aresztować podejrzanego …
Pamiętałam tę sprawę, finał po latach mnie zaskoczył w 2020 roku, więc dość szybko skojarzyłam (zresztą nawet raz autorka lub aktorka* posłużyła się prawdziwym imieniem zamordowanego chłopca), ale w ogóle nie wpłynęło to na mój odbiór.

Autorkę znam z komedii kryminalnych (świetnych zresztą! Bardzo polecam! Recenzję trylogii „Pruskie baby” znajdziecie zresztą na blogu) i książek dla dzieci, tym razem jej nowa, poważna odsłona. Moim zdaniem wyszło jej znakomicie: klimat, intensywność, snucie opowieści, dawkowanie szczegółów, kreacja postaci – no naprawdę piątka z plusem.

*Pierwszy raz słuchałam słuchowiska (no może nie do końca pierwszy, bo w dzieciństwie często 😉 ) i podobało mi się to bardziej niż sam lektor. Lepiej mogłam się skupić. Plus było kilka chwil, kiedy zareagowałam bardzo intensywnie na to, co działo się w odsłuchiwanych fragmentach. Moc dobrej opowieści!

Szczodre Gody w Plęsawicach – Anna Jurewicz

Książka w sam raz na dzisiejsze zimowe przesilenie 🙂

Główna bohaterka, Aśka, rodzimowierczyni, przyjeżdża w tym roku na święta do rodzinnych Plęsawic wyjątkowo wcześnie, bo na kilka dni przed. Wita ją zdziwiona lekko rodzina (rodzice oraz starsza siostra z mężem, swoim drugim) oraz sąsiad, dawna szkolna miłość. Te kilka dni znacząco wpłynie na nią samą, ale i na pozostałe osoby.

Znakomicie opisane realia życia małomiasteczkowego, cudowne wykreowanie świątecznej atmosfery, ciekawie wplecione zwyczaje związane z obchodzeniem Szczodrych Godów.

Bardzo fajnie pokazane, że można żyć razem we wzajemnym szacunku dla swoich wierzeń czy poglądów.

I chociaż trochę mnie pod koniec wkurzyła główna bohaterka (nie wiem, czy ja bym wybaczyła coś takiego), to całość, a zwłaszcza świąteczne bingo (któż z nas nie mógłby go stworzyć! – te pytania, czy stwierdzenia ze strony cioć, wujków czy babć 😉 ) i relacje między siostrami (Ula, siostra, wspaniała), sprawiają, że książkę zapisuję na liście swoich najulubieńszych świątecznych powieści.

I z pewnością będę ją czytać jeszcze wiele razy 🎄

Jak Grinch stracił Święta! – Dr. Seuss

Pamiętacie, jak w ubiegłym roku pisałam Wam, że jeśli macie kupić tylko jedną książkę dla dzieci, to niech to będzie „Jak Grinch skradł Święta!„? To w tym roku koniecznie musicie dokupić ciąg dalszy!

Grinch, teraz już kochający Święta, nie może się ich doczekać! Pewnego dnia dowiaduje się, że w Ktosiowie ogłoszono konkurs na najświąteczniejszą choinkę. Grinch postanawia więc za wszelką, naprawdę wszelką, cenę wygrać ten konkurs i udowodnić Ktosiom, że on też może do nich należeć, w końcu na Świętach zna się najlepiej!

Ale czy na pewno wszystko pójdzie zgodnie z jego planem? Czy po drodze do celu nie przeoczy czegoś innego, czegoś bardzo bardzo ważnego?

Bo może, może, w Świętach chodzi o to, co jest w tym pięknym fragmencie na Grinchowej kartce świątecznej: 

„-Bo może … my wszyscy, cóż, tym wygrywamy,

że wspólnie ze sobą te Święta spędzamy!”

A, i jeszcze jedna ważna uwaga – to rymowana wierszowanka, gdzie rytm i tempo grają dużą rolę – wiecie, co to znaczy? – obowiązkowe CZYTANIE NA GŁOS!

Zwierzęcym tropem 1 – Kot, który spadł z nieba; Wrony; Czyż nie dobija się koni

Próbuję się w końcu zebrać i opisać powoli wszystkie książki przeczytane w ostatnich latach, albo chociaż w tym roku. I jak tak przeglądałam sobie ich listę, zauważyłam sporo z różnymi zwierzętami w tytule. Spróbuję więc od czasu do czasu pójść tym tropem i sprawdzić, czy to rzeczywiście książki o zwierzętach, czy może tylko wykorzystujące je jako metaforę.

Na początek wybrałam dwie książki przeczytane w tym roku i jedną w 2019.

Cóż, przyznam się otwarcie (proszę mnie nie zlinczować 😉 ) – nie przepadam za kotami 😯
Książkę wybrałam ze względu na motyw (do wyzwania na jednej z grup książkowych ) i myślałam, że może coś więcej zrozumiem na temat miłośników kotów 😉
To bardzo ładna, poetycka, delikatna powieść o braku, kompensacie, stracie, żałobie i życiu dalej. Przepięknie o przyrodzie, żyjątkach i stworzeniach.

Trop – rzeczywisto-metaforyczny. Kot występuje w powieści pełniąc bardzo ważną rolę, jest jej podmiotem, jednym z głównych bohaterów. Jednocześnie też ucieleśnia pewnego rodzaju pragnienie, marzenie, które nie mogło się spełnić.

Książkę sama zaproponowałam do przeczytania w ramach Wakacyjnego Klubu Dyskusyjnego w jednej z grup książkowych. Książka niepozorna, niewielkich rozmiarów, ale ciężarem tematu przygniata. To powieść o przemocy domowej, fizycznej, psychicznej. Bohaterką jest mała dziewczynka, która jakoś próbuje sobie poradzić, w pewnym sensie szuka pomocy. Świetnie jest pokazane to, jak trudna to sprawa, jak trudno wbrew temu, co nam się często wydaje, rzeczywiście pomóc. Mamy tu do czynienia z przemocą ze strony najbliższych osób, chociaż przemoc ze strony matki może wydawać się nieoczywista, przecież ona robi te rzeczy, używa tych słów tłumacząc się „wychowywaniem” ‚krnąbrnej’ córki. Poza przemocą fizyczną i emocjonalną/psychiczną pojawia się lekko zarysowana przemoc seksualna. Moim zdaniem to jednak już było trochę „za dużo” i ten motyw był już niepotrzebny.
W powieści jedną z jednoznacznie dobrych osób, chcących pomóc jest nauczyciel, który robi naprawdę bardzo dużo. Na jego przykładzie widać jednak dość dobrze, jak działa „system” wtedy, gdy ktoś rzeczywiście chce pomóc…
Od tego roku szkolnego ta powieść jest lekturą szkolną w liceum. Ja nie umiem powiedzieć, jaki jest odpowiedni wiek do tego, by pomóc dzieciom, które może przeżywają to w swoim życiu albo by uwrażliwić inne dzieci na krzywdę, która może być udziałem ich kolegów czy koleżanek.

Trop – rzeczywisto-metaforyczny. Co jakiś czas w tekście pojawia się prawdziwa wrona, która ze swojego gniazda obserwuje bohaterów, a sam koniec jest już bardzo mocno metaforyczny. Nie napiszę, żeby nie zepsuć zakończenia, dla mnie jednak jest ono dość jednoznaczne.

I na koniec znakomita książka! Taka niepozorna, drobna, cieniutka. A tak doskonale napisana – nic zbędnego tam nie ma, nic. Film na jej podstawie oglądałam bardzo dawno temu, zapamiętane miałam jedynie jakieś okruchy. Książka to wszystko pozbierała, uporządkowała, nadała sens. Teraz chętnie obejrzę film jeszcze raz, bo to nie jest jednorazowa historia, tylko historia do przeżywania.
Czasy kryzysu, turniej tańca, który może rozwiązać wiele problemów finansowych. Ludzie, którzy walczą nie tylko z rywalami w maratonie tańca, ale z własnym życiem, własnymi przeciwnościami losu; którzy dla wygranej są w stanie zrobić, poświęcić wiele … Czy mogło się to wszystko potoczyć inaczej?

Trop – metaforyczny. Tym razem konie nie pojawiają się w powieści. Służą podkreśleniu okrucieństwa czasów, w jakich przyszło żyć i walczyć bohaterom powieści.


Bardzo polecam wszystkie trzy powieści!

Grupa. Jak jeden terapeuta i kilkoro nieznajomych uratowali mi życie – Christie Tate

Druga książka przeczytana w ramach mojej akcji 4 pory roku z klubem Reese – zima.
Nie wiem, czy sięgnęłabym po nią, gdyby nie to wyzwanie, raczej nie. Nie lubię autobiografii za bardzo, mam zastrzeżenia do takich terapii (zastrzeżeń książka niestety nie rozwiała do końca), trudno też w jakikolwiek sposób oceniać czyjeś życie – nie napiszę więc, czy to dobra książka, czy zła. Musicie sami sprawdzić, jeśli macie ochotę.

Na pewno jest dogłębnie szczera, czasem chyba nawet za bardzo. To zapis kilku lat spędzonych na terapii grupowej. Autorka opisuje z detalami wszystkie swoje problemy z odżywianiem, z budowaniem relacji z innymi oraz współżyciem. Poznajemy jej relacje z rodziną (choć tych akurat mało), ale przede wszystkim z mężczyznami. Christie bardzo chce zbudować szczęśliwy związek, a w jego poszukiwaniu rzuca się w każdą nową znajomość z pełnym impetem, i niestety kończy się to najczęściej źle, czasem nawet bardzo źle (samookaleczanie).

Młoda, bardzo zdolna prawniczka (trafia po studiach do prestiżowej kancelarii) po indywidualnej terapii decyduje się za namową nowego terapeuty na udział w grupie. Najpierw jednej, finalnie chyba w trzech – mieszanej, damskiej, zaawansowanej. Metody stosowane przez terapeutę na pewno mogą się jednak wydać kontrowersyjne. Nie zakłada on bowiem prywatności – rozmawia się o wszystkim i o wszystkich, nic nie zostaje „w gabinecie”, w każdej grupie omawia się często problemy osób z innych grup.

Jest jednak zdecydowany plus – autorce dzięki terapii się udaje, przełamuje swoje bariery, otwiera się i godzi na to, że może zostać zraniona, znajduje wreszcie właściwą osobę i tworzy z mężem szczęśliwą rodzinę z dwójką dzieci. Jest więc może nadzieja dla tych, którzy się odnajdą w tej książce. A to już wartość dodana. 

Zostało jednak we mnie pytanie – na ile dążenie do własnego dobrostanu psychicznego może wkraczać w prywatność innych bliskich osób. Jak czuli się jej mąż, rodzice, rodzina, bliscy, współtowarzysze z grup, gdy przeczytali tę książkę. Jak będą czuły się dzieci autorki, gdy przeczytają tę, tak intymną, historię swojej matki … Odpowiedzi prostej nie ma z pewnością …

Księżyc nad Bretanią – Nina George

Dziś krótka notka na temat książki, którą przeczytałam jako pierwszą tegoroczną ze Stosikowego wyzwania. Książki, którą otrzymałam w prezencie w ramach świątecznej wymiany upominków na jednej z Facebookowych grup książkowych.

Bardzo mi się ta książka podobała, jak zresztą inna tej autorki – „Lawendowy pokój” (trochę żałuję, że się jej pozbyłam 😉 ), którą czytałam kiedyś.

Historia Marianne, której wydaje się, że w wieku 60 lat nic więcej na nią już nie czeka. Nudne, monotonne, ciągle takie same dni, mąż, który w zasadzie nigdy się nią nie interesował. To wszystko sprawia, że Marianne decyduje się na desperacki krok – skacze z mostu do Sekwany. Ale zostaje uratowana i … ucieka.

Ucieka do pięknego miejsca – miasteczka Kerdruc w Bretanii. Uciekając od życia wreszcie je znajduje, przy okazji wpływając również na życie kilku innych osób.

Książka o tym, że nigdy nie jest za późno i zawsze warto do siebie wrócić ❤

Oscarowe wojny – Michael Schulman

W najbliższą niedzielę kolejna gala rozdania najbardziej chyba wzbudzających emocje nagród filmowych – Oscarów. Kto wygra tym razem? Czy będą jakieś kontrowersje, skandale? Wielu radują, a wielu zdumiewają zmiany, jakie zachodzą od jakiegoś czasu w zasadach przyznawania nominacji oraz w samej Akademii. Żyjemy przecież w erze #metoomovement , a także upominania się o prawa mniejszości. Akademia też musi się jakoś dostosowywać do przemian społecznych.

Czy te zmiany mają rzeczywiście jakieś przełożenie na poprawę bytu artystów? Czy mają szansę być trwałe? Czy są czymś nowym? Dużo na ten temat możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki „Oscarowe wojny”. Autor – dziennikarz, wielokrotnie uczestniczący w Oscarowych galach, stworzył bardzo interesujący obraz Akademii. Nie opowiada nam bowiem historii jako takiej. Nie, on wybrał 11 kluczowych momentów z tych prawie już 100 lat istnienia Akademii. Czasem to jest jeden konkretny rok, czasem dekada. Ale zawsze są to jakieś punkty zwrotne, wytyczające nowe ścieżki, otwierające nowe drogi. Sam podtytuł jest zresztą znaczący – „Historia Hollywood pisana złotem, potem i łzami” …

Książka podparta jest bardzo szeroką bibliografią, przypisów jest bardzo dużo (jak w porządnej pracy naukowej), zachęca to tylko do czytania kolejnych pozycji, i żal jedynie, że większość z nich nie jest wydana po polsku.

Ja jeszcze ją czytam, bo się nią delektuję! Jej grubość (ponad 650 stron) niech Was nie zniechęca – czyta się jak najbardziej wciągający thriller! Bardzo polecam i ciekawa jestem, czy po niedzieli autor dopisze dodatkowy rozdział?

Daisy Jones & The Six – Taylor Jenkins Reid

Miałam opisywać książki w kolejności czytania, ta jest czwarta w tym roku, ale nie mogę z nią czekać – muszę na gorąco 😉
Przeczytana w ramach wyzwania 4 pory roku z klubem Reese – Zima. Książka klubowa z 2019 roku.

Ależ mi się podobało! Świetna powieść napisana w nietypowy sposób – forma wywiadu z członkami fikcyjnego zespołu rockowego z lat 70, ich przyjaciółmi, managerami oraz innymi osobami z ich orbity. Krótkie, przeplatane wypowiedzi prowadzą nas chronologicznie od niezależnych początków zespołu The Six oraz charyzmatycznej wokalistki Daisy Jones poprzez wspólne występy i nagrywanie płyty po, wydaje się nieuchronny, rozpad zespołu.

Co do niego doprowadziło? Czy prowadzącej wywiad uda się dotrzeć do sedna (z prowadzącą super plot twist – nie spodziewałam się go!) ?

Świetnie pokazana dynamika stosunków panujących w zespole, przed i po dołączeniu Daisy, ciekawe kulisy produkcji muzycznej tamtych lat. Ulotność ludzkiej pamięci, ale też pokazanie, jak na każdą sprawę inaczej patrzą różne osoby.

Niezwykle wciągająca i poruszająca powieść o drodze ku samozagładzie (narkotyki) oraz o drodze ku wyzdrowieniu. Piękna historia miłości – tej, która może prowadzić jedynie do wyniszczenia wszystkiego wokół, ale przede wszystkim tej, która jest kotwicą, światłem i jasnością – Aurorą (jak tytuł jednej z piosenek).

Jak Zrzędus chciał zepsuć święta – Alex T Smith

Kolejna książka świąteczna, przeczytana w ubiegłym roku. To książka niby dla dzieci, ale chyba niekoniecznie, bo cudownie się przy niej bawiłam 🙂

Któż z nas nie zna takich zrzędusów, którym wszystko nie pasuje choćby nie wiem co. Od rana wstają niezadowoleni, bo za ciepło, za zimno, za wilgotno, słońce świeci, nie ma słońca i tak potem cały dzień. To właśnie główny bohater 😃

A ponieważ najbardziej denerwują go święta, postanawia je po prostu raz na zawsze zniszczyć i wyrusza w tym celu na Biegun Północny.

Ale! Ale po drodze spotyka pewną wścibską i rozgadaną króliczkę (fantastyczna postać, przy jej paplaninie uśmiałam się kilka razy prawie do łez ❤ ) i nagle wyprawa trochę jakby zmienia swój charakter 😉 Więcej nie zdradzę, przeczytajcie!

Do kompletu jeszcze dorzucam piękne ilustracje 🙂